OK, ten artykuł nie jest aż tak zły. Tak, wiem, wiem, trochę za dużo w nim elementów he-said-she-said journalism, za mało krytycznej analizy co bardziej absurdalnych twierdzeń antyszczepionkowców. No, ale nie można mieć wszystkiego. Na plus na pewno należy zaliczyć, że bardzo dużo miejsca dano ekspertom, którzy rozsądnie tłumaczą całe to zbędne szczepionkowe zamieszanie. Internetowa wersja artykułu zaczyna się od linka do oświadczenie Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w sprawie szczepionek. Może po prostu trzeba było od razu dać swój własny disclaimer: „Hej, mamy tu taki fajny artykuł o odjechanych ludziach, jest alternatywnie, przeczytajcie sobie, ale na wszelki wypadek nie zalecamy iść w ślady tych freak’ów„.
To co można zarzucić autorowi to chyba zbytnia pobłażliwość wobec rzeczy, które padły z ust antyszczepionkowców (tutaj bohaterem jest jedna konkretna mama) i ich apologetów.
Karina Paczkowska mieszka w Żywcu. Ma dwójkę dzieci, które urodziła w domu. Ani Krzyś, ani Kalinka nie byli szczepieni. Czemu? – Ja sama jestem nieszczepiona. Mama, która jest lekarzem, postanowiła, że nie zaszczepi mnie ani żadnego z moich pięciu braci. W tamtych czasach to było coś niezwykłego. Mama przekonywała mnie zawsze, że nie wierzy w skuteczność szczepionek, twierdziła, że te choroby już nie występują. Kiedy teraz czytam materiały o tym, co zawierają szczepionki, jestem mamie wdzięczna, że mnie nie zaszczepiła. Nie można powiedzieć, że eksperymentuję na swoich dzieciach, bo sprawdziłam na sobie, że bez szczepienia można dobrze żyć. Teraz okazuje się, że w szczepionkach jest rtęć, kto wie, co jeszcze okaże się za kolejnych kilka lat – twierdzi.
Muszę się zastanowić chwilkę nad tą logiką. Twoja mama, lekarka nie zaszczepiła ani Ciebie, ani żadnego z twoich braci, bo nie wierzy w skuteczność szczepionek, choć to nie jest kwestia wiary, ale sprawdzenia liczb w specjalistycznych pismach dla lekarzy. Gdyby mama to sprawdziła to by nie mówiła takich rzeczy. Choroby zakaźne już nie występują? Mama na pewno jest lekarzem? Teraz Ty też nie szczepisz swoich i wszyscy są zdrowi. Super. Fajnie. Mówisz, że nie chcesz eksperymentować na swoich dzieciach. Hmm, spójrzmy, twoja mama, Ty i twoi bracia i dzieci to dość mała liczba obiektów badawczych, tym bardziej jeśli porównamy to z setkami milionów ludzi, którzy są szczepieni co roku jako dzieci i dorośli. Kto tu tak naprawdę eksperymentuje? Nie odwracaj kota ogonem. „Teraz okazuje się, że w szczepionkach jest rtęć”? Nie, było wiadomo od początku, przynajmniej dla każdego, kto czytał ulotki, które dodawane są do leków. Rtęć to, rtęć tamto, znasz badania na temat rtęci w szczepionkach? Przestań straszyć, zacznij czytać.
Przejdźmy do kwestii apologetów antyszczepionkowej mentalności, tych w białych kitlach:
Tymczasem jest grupa lekarzy, która wydaje zaświadczenia. – Dziecko, powiedzmy, ma troszkę kataru, ja wypisuję odroczenie na trzy miesiące, potem na trzy kolejne. I tak można w nieskończoność – mówi mi jedna ze śląskich lekarek.
Po pierwsze: „Kłamać„. To jakaś nowa wersja przysięgi Hipokratesa? Lekarka oszukuje innych lekarzy i nie pozwala im wykonać ich obowiązku zaszczepienia dziecka z powodu swojego lub mamiego widzi mi się? Brawo, brawo! No, ale inna pani próbuje przynajmniej uzasadnić swoje urojenia:
Katarzyna Bross-Walderdorff jest lekarzem homeopatą, skończyła studia medyczne w Monachium, ma za sobą kilkuletnie stypendium w klinice w Szwajcarii u znanego homeopaty z Indii Mohindera Singh Jusa. Od kilkunastu lat przyjmuje pacjentów w Bielsku-Białej. Nie kryje sceptycznego stosunku do szczepień. – Namawiam pacjentów, by dzieci szczepili jak najpóźniej. Układ nerwowy noworodka jest bardzo wrażliwy. Niebezpieczeństwo, które mogą wyrządzić substancje chemiczne, jest ogromne. Tendencje w medycynie alternatywnej są takie, żeby nie szczepić dzieci, dopóki nie zaczną chodzić i mówić – tłumaczy mi dr Bross-Walderdorff.
Mała rada, jak się reklamujesz jako ekspert nie mów o tym, że masz za sobą stypendium w pseudouczelni, w której handluje się m.in. produktami drogeryjnymi. Czego tam uczą? Ale tak we własnych słowach:
Lekarze homeopaci często proponują rodzicom noworodków i niemowląt opóźnienie terminów szczepień, tak aby dziecko miało już za sobą pierwsze milowe kroki swojego rozwoju psychomotorycznego, czyli żeby zaczęło chodzić i mówić pierwsze słowa.
Czegoś jeszcze?
Obserwowany w ostatnich latach wzrost częstotliwości zachorowań dzieci na alergie, uważany jest za konsekwencję dużej ilości szczepień w pierwszym roku życia. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że szczepienia powodują rozregulowanie układu odpornościowego, czyniąc go nadwrażliwym na bodźce należące do naszego naturalnego środowiska.
To wszystko, czy coś jeszcze?
Jako powikłania po szczepieniach traktujemy w homeopatii także inne zaburzenia i objawy, jeżeli wystąpią one w okresie do dwóch lub nawet trzech tygodni po wykonanym szczepieniu. Zaliczamy do nich zarówno krótkotrwałe obrzęki w miejscu wkłucia, stany podgorączkowe, przejściowy niepokój lub ospałość, jak również poważne powikłania, takie jak zapalenie krtani, zapalenie oskrzeli, zapalenie płuc, bezsenność, brak apetytu, zahamowanie wzrostu oraz opóźnienie rozwoju psychomotorycznego.
To ciekawe, a co można z tym zrobić?
Homeopatia z dużym powodzeniem zajmuje się leczeniem powikłań po szczepieniach. Korzystne jest, aby lek homeopatyczny podać jak najszybciej po wystąpieniu objawów, ponieważ wówczas efekty leczenia są najlepsze i praktycznie nie dochodzi do rozwinięcia się ciężkich powikłań.
Bogu dzięki!
Ale zaraz, czy masz może na te twierdzenia choćby szczątkowe dowody? Skąd czerpiesz o tym wiedzę? Czy możemy to jakoś zweryfikować? Cokolwiek? Brednia na bredni. Słowotok z homeopatyczną dawką prawdy. Czy to są te autorytety, o których mówią antyszczepionkowcy? W świetle ostatniego głośnego procesu o stosowanie homeopatii warto z uporem z maniaka przypominać, że homeopatia jako terapia jest być może nieszkodliwa, ale jako mentalność może mieć tragiczne konsekwencje.
No i na koniec pojawia się nasza ulubienica, która już dawno spłukała swoją wiarygodność w spiskowej toalecie:
List prof. Majewskiej stał się manifestem ruchu antyszczepionkowego. Jest powielany przez internautów, rozwieszany w całej Polsce, rodzice przekazują go sobie. ‚Po przeczytaniu poniższego włos się zaczyna człowiekowi jeżyć. Skala kryminalnego oszustwa, które – bodaj kosztem życia i zdrowia milionów ludzi – ma napędzić wybranym kolejne miliardy dochodu, jest po prostu przerażająca. Życzymy pani prof. Majewskiej, aby nic jej się nie stało’ – tak zareagował przerażony internauta na swojej stronie. Ruch antyszczepionkowy rośnie w siłę i zapowiada, że wyjdzie z podziemia. W internecie mnożą się strony z protestami przeciw obowiązkowym szczepieniom, na Naszej-klasie powstają profile z hasłami ‚Stop szczepieniom’. W portalu YouTube można znaleźć materiał wideo z zapisem akcji rozdawania ulotek uświadamiających zagrożenia wynikające ze stosowania szczepionek.
Ten ruch nie rośnie w siłę. To ciągle mała grupka ludzi, którzy mnożą swoje idee za pomocą opcji kopiuj/wklej. Ich poglądy to ciągle żałosna pod względem intelektualnym i merytorycznym papka stworzona z połączenia nieznajomości podstaw medycyny i jej historii, fascynacji wszystkim co alternatywne, „naturalne” oraz antyestablishmentowych uprzedzeń i urojeń. Nie dajmy sobie wmówić nic innego.